♫
Zaśmiałam
się nerwowo, patrząc na czubki swoich palców u stóp.
- Żartujesz, prawda?- upewniłam się.
Chłopak spuścił głowę na dół, cisza.
- Malik, kurwa! Powiedz, że żartujesz!- krzyknęłam.- Powiedz
to!- zerwałam się z łóżka, brutalnie zabierając mu test ciążowy.
W całym swoim życiu nie przeżyłam większego szoku. Zamarłam
w bezruchu, wpatrując się w dwie, wyraźne kreski.
- To jest przecież niemożliwe.- wyszeptałam. Pojedyncze łzy
zaczęły cieknąć mimowolnie po moim policzku. Dziewiętnastolatka w ciąży,
żałosne. Wiadome będzie, że to wpadka.- Muszę to usunąć, póki nie jest za
późno.- powiedziałam pod nosem, zawzięcie wrzucając potrzebne rzeczy do
torebki.
- Sue, uspokój się!- obudził się Zayn, ściskając moje
nadgarstki do tego stopnia, że zrobiły się białe.- Podchodzisz to wszystkiego
bardzo porywczo, takich decyzji nie podejmuje się w minutę.- przeliterował
dokładnie. Odetchnęłam głęboko, faktycznie w takich sytuacjach należy myśleć
trzeźwo.- Pojedziesz do kliniki, ale tylko po to, żeby zrobić potrzebne
badania, rozumiemy się?- powiedział spokojnie.
- Tak.- odparłam niewyraźnie, wyrywając wreszcie mrowiące z
bólu nadgarstki.
- Poczekaj tu, a ja poproszę Harrego żeby cię podwiózł.- no
tak, nie każdy miał prawo jazdy w tym domu. Pech chciał, że dwójka najbardziej
zaufanych mi osób w postaci Liama i Zayna była pozbawiona tego zaszczytu.
- Nigdzie nie idę!- usłyszałam
głośne warknięcie. Harold wczoraj zabalował, co dało się słyszeć o trzeciej
czterdzieści, kiedy tłukł się nieudolnie po schodach.
Spojrzałam w dół, łapiąc się za brzuch. ‘Niemożliwe, że jest tam coś oprócz dzisiejszego śniadania.’
Chciałam zrobić te badania i mieć wszystko za sobą. Pewnie test był
przeterminowany, albo oboje źle go odczytaliśmy. Nie miałam zamiaru niszczyć
sobie młodości opieką nad TYM, w dodatku całkiem sama.
- Ubierz się ciepło, Sue.- powiedział Zayn wchodząc do sypialni.-
Styles już wstał, mówiłem mu gdzie ma jechać, ale nie sądzę, że to przetworzył,
więc tu masz adres.- powiedział i podał mi kawałek kartki z informacją.
- Dzięki.- uśmiechnęłam się lekko i od razu wyminęłam go,
kierując się w stronę korytarza. Zbiegłam po schodach, ubrałam parę wygodnych
butów i narzuciłam bluzę, którą znalazłam na wieszaku.
- Wychodzisz?- zapytał Niall, który od jakiegoś czasu stał
oparty we framudze.
- Jadę po jakieś zakupy z Harrym.- odparłam szybko.
- Nie musisz, właśnie wróciłem ze sklepu.- powiedział
wyraźnie zadowolony.
- Tak?- upewniłam się. Pokiwał głową na potwierdzenie.-
Świetnie! W takim razie mogę jechać prosto do przyjaciółki. Obiecałam, że ją w
końcu odwiedzę, miałam zrobić to zaraz po zakupach.- nie byłam dobrą aktorką,
powiedziałabym, że raczej koszmarną.
- Pewnie się cieszysz, że nareszcie od nas odpoczniesz.-
zaśmiał się, po czym wrócił do rozpakowywania papierowych toreb pełnych
jedzenia.
Po chwili dał się słyszeć ciężki dźwięk schodzenia po
stopniach, a właściwie zwlekania z nich swoich zwłok.
- Załatwmy to szybko.- burknął Harry, niezadowolony z faktu,
ze ktoś śmiał wyciągnąć go z łóżka.
Szybko zapakowaliśmy się do auta. Nie chcąc burzyć
przyjemnej ciszy, podałam kierowcy karteczkę w adresem, zaraz po zapięciu pasów
i ‘odpaleniu’ auta.
- Klinika ginekologiczna?- zapytał kpiącym głosem.
Zacisnęłam mocno szczękę, powstrzymując się od niekontrolowanej reakcji.-
Widać, że chłopak miał zero wprawy.- zaśmiał się niskim głosem.
- Dobrze, że się wypowiadasz, w końcu masz w tym niemałe
doświadczenie.- uśmiechnęłam się sztucznie, gotując się w środku.
- W przeciwieństwie do kolesia, który robi laskom dzieci.
Już uciekł, czy dopiero cię to czeka?- zapytał udając zainteresowanie.
- Zamknij się.- wysyczałam.
W końcu ruszyliśmy. Dwadzieścia minut wsłuchiwałam się w
cichy dźwięk silnika, który pod koniec trasy zaczynał mnie nieprawdopodobnie
denerwować.
- Jesteśmy.- poinformował mnie
sucho. Wypuściłam głośno powietrze, dodając sobie w duchu trochę otuchy i
odpięłam pasy. Nie czekając na Harrego podążyłam w stronę wejścia, w recepcji
uzyskałam informację gdzie mam się skierować. Zayn wykorzystał swoje nazwisko
żebym mogła załatwić wszystko od ręki, więc nie obowiązywała mnie też kolejka.
Zapukałam
cicho do gabinetu. W poczekalni siedziały dwie pary koło trzydziestki i jedna
pani, która wyglądała na dwadzieścia pięć lat. Cholera, czułam ich wzrok
przenikliwy wzrok na sobie.
- Proszę.- usłyszałam przyjemny, kobiecy głos. Bez wahania
weszłam do pomieszczenia. Za dębowym biurkiem siedziała uśmiechnięta blondynka,
dałbym jej jakieś trzydzieści dwa lata. Wyglądała idealnie, tak jak ja
chciałabym wyglądać. Na ścianach wisiały dziesiątki ramek z jej prywatnymi
zdjęciami. Od lewej czarno- białe zdjęcie noworodka, potem małej dziewczynki,
dalej coś na wzór portretu rodzinnego, następnie nastolatka, grupka dziewczyn w
moim wieku, trochę starsza dziewczyna z chłopakiem, sesja ślubna, narodziny
dziecka i wreszcie cała rodzina w komplecie. Tworzyło to wymarzoną oś czasu.
Usiadłam na skórzany fotel
naprzeciwko pani doktor i zaczęłyśmy rozmawiać. Przez chwilę poczułam się
jakbym była u psychologa, bo sprawiała wrażenie, że można jej powiedzieć
wszystko. Opowiedziałam jej swoją historię, poczynając od siedzenia przy jednym
stoliku w stołówce z Toddem, a kończąc na podkradaniu chłopcom koszulek i życiu
na kocią łapę. Nikt nie znał tak prawdziwej wersji zdarzeń jak ona, nawet Zayn
czy Olivia. Powiedziała mi, żebym jak najszybciej skontaktowała się z
przyjaciółką i poprosiła ją by uspokoiła moją mamę, która prawdopodobnie
zadzwoniła już na policję. Faktycznie, o tym nie pomyślałam. Odnośnie
podejrzenia o ciążę chciała przeprowadzić serię podstawowych badań, dzięki
którym już dzisiaj miałam dowiedzieć się jak mam ułożyć sobie przyszłość.
Godzinę później było po
wszystkim. Moje próbki i badania poszły do analizy, której wyniki mogłam
odebrać po następnych sześćdziesięciu minutach. Uznałam, że nie warto mi
nigdzie wychodzić więc zostałam w małej poczekalni i zajęłam się karmieniem
wirtualnego zwierzątka w nowym telefonie. Po chwili usłyszałam głośne
chrząknięcie.
- Co ty tu robisz?- zapytałam
zniesmaczona obecnością Harrego.
- Czekam aż będziemy mogli wrócić razem do domu.- odparł,
jakby było to zupełnie oczywiste.
- Po odebraniu analizy idę do Olivii.- dałam mu do
zrozumienia.
- W takim razie podwiozę cię do niej.- rzucił od razu.
- Rób co chcesz.- syknęłam zajęta grą. Doskonale wiedziałam,
że to sprawka Malika, jednak dziwiłam się, dlaczego nasz imprezowicz w ogóle
się na to zgodził.
Jedna
godzina. Sześćdziesiąt minut. Trzy tysiące sześćset sekund. Ten czas ciągnął
się przez całą wieczność, z resztą nigdy nie byłam cierpliwa. Przez ostatni
kwadrans wpatrywałam się tępo w beżową ścianę z mocno ściśniętymi kciukami,
zaklinając by to wszystko okazało się słabym żartem.
-
Suzanne Walker?- zawołała doktor McEnroe.- Mogę powiedzieć ci teraz, czy wolisz
przeanalizować sobie wszystko sama?- zapytała.
- Mimo wszystko wolałabym sama.- odpowiedziałam szczerze. Dr
Sally pobiegła szybko do laboratorium i wróciła z cienkim pliczkiem kartek.
Włożyła je zgrabnie do dużej koperty i podała mi ją z uśmiechem.- W razie czego
dzwoń.- dodała i wróciła do gabinetu.
- Dziękuję, do widzenia!- odkrzyknęłam głośno, żeby
usłyszała.- Chodź już, jedziemy.- pociągnęłam chłopaka za rękę, który
zdezorientowany odsypiał nockę na krześle obok. Do domu Carter miałam nie
więcej niż piętnaście minut autem, więc nie musiałam się długo niecierpliwić.
- Dzięki za podwiezienie, na razie.- powiedziałam przelotnie
z grzeczności, wychodząc z trudem z samochodu.
Miałam
nadzieję, że zastanę rudowłosą w domu, nie przemyślałam tego, że mogła u kogoś
nocować lub wyjechać, w końcu niedawno zaczęły się wakacje.
Zadzwoniłam do drzwi jak zawsze, czyli trzy krótkie serie
pod rząd. Nie musiałam czekać długo na odpowiedź, bo usłyszałam już tradycyjne
przeklinanie i westchnięcie ‘kto tym
razem’. Wkurzyłam się, bo to oznaczało, że znów nie wiedziała co się
dzieje. Tylko ja dzwoniłam do drzwi w ten sposób.
- Sue?- zapytała leniwie przy otwieraniu drzwi.
- Ćpałaś.- stwierdziłam pewnie, widząc jej wyraz twarzy.
- Nieprawda!- oburzyła się, jednak zatoczyła się w moją
stronę, wpadając mi w ramiona. Westchnęłam głośno i zaprowadziłam ją do salonu,
sadzając na kanapie jak małe dziecko.- Dzwoniła twoja matka.- powiedziała
poważnie.- Wmówiłam jej, że mieszkasz ze mną i moimi dziadkami.- dodała. Rozpromieniłam się na te słowa.
- Byłaś trzeźwa?- upewniłam się. Mama nie dałaby mi spokoju,
gdyby rozmawiała z moją pijaną współlokatorką. Olivia pokiwała twierdząco
głową.
- Co tam masz?- zapytała wskazując na kopertę w mojej dłoni.
- Wyniki badań.- poinformowałam ją, przypominając sobie
główny cel moich odwiedzin. Od razu zabrałam się za rozrywanie koperty, którą
odwróciłam ‘do góry nogami’, wysypując z niej tym samym całą zawartość.
- Mocz, krew..- czytałam na głos wytłuszczone litery
ignorując wszystkie niezrozumiałe ilustracje. W pewnym momencie natrafiłam na
to, czego szukałam.- Badanie USG.- przeliterowałam i natychmiast zamilkłam.
Olivia lekko przekrzywiła głowę w bok, czekając co powiem.
Zgniotłam kartkę w kulkę i rzuciłam nią mocno za siebie. Nie
miałam nawet sił, żeby zacząć płakać.
- O. Mój. Boże.- powiedziałam cicho.- Todd zrobił mi
dziecko, rozumiesz?- zaśmiałam się
żałośnie.
Dziewczyna mimo swojego stanu zrozumiała co do niej
powiedziałam. Przysunęła się do mnie niepewnie i przytuliła.
- Zostaniesz na noc?- zapytała nagle.- Gdzie teraz
mieszkasz?- przejechała nosem po moim policzku.
- Pogadamy o tym wszystkim kiedy indziej.- odparłam.
- Zostań.- poprosiła całując mnie delikatnie. Oddałam pocałunek,
w który zgłębiałyśmy się coraz bardziej.
- Przestań.- szepnęłam, odrywając się od niej a chwilę.
Uśmiechnęła się lekko i wstała, by ściągnąć ze mnie za dużą bluzę i powróciła do tego, co
przerwałam. Nie sprzeciwiałam się jej krokom, sama nie wiem czemu.
-
Chcesz mnie przelecieć?- zapytałam, gdy obie byłyśmy już w samej bieliźnie.
- Mhm.- odparła i zaprowadziła mnie sypialni na drugim
piętrze.
**********
Troszkę się porobiło, komentujcie!
#Chapter7 'Have you just fucked me?'. ♡: keep waiting!
ℒℴѵℯ ♡
sorry,że zapytam... matka wie,że ćpiesz? xD
OdpowiedzUsuńdziewczyno,nie wiem co ty bierzesz,ale takiego obrotu spraw NIGDY bym się nie spodziewała.sprawa z ciążą...okej.albo jest,albo nie jest.ale TO?!
fuj!
mimo tego,cholernie mnie zaciekawiłaś i nie mogę się już doczekać nowego!
aaa i sorry,że dopiero teraz komentuję,ale nie było mnie w ogóle w domu i nie miałam jak wbić na neta ;/
chylę czoła ;x
Tak bardzo Cię nienawidzę ♡
UsuńKiedy kolejny rozdział nie mogę się doczekać a czekam już bardzo długo Masz super bloga więc dodawaj szybko ♥
OdpowiedzUsuńNiech będzie kolejny!Czekam i czekam!
OdpowiedzUsuńOh my fucking God! Jej własna przyjaciółka... WHAT?! Nie no, dodawaj next jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńCudowny♥
OdpowiedzUsuń